W krainie lodowców: drogą 15 i 63.

31 lipca 2017

 

Jedziemy do kolejnego lodowca – Briksdalsbreen. Aby do niego dotrzeć trzeba przejechać wokół jeziora Oldenvatnet wąską dróżką w górę doliny. Jezioro jest krystaliczne, rajskie.

 

Droga nie jest łatwa, bo panuje na niej spory ruch. Trzeba też przejechać przez totalnie nieoświetlony tunel drogą z mijankami. Świetny sposób na pobudzenie.

Na końcu drogi jest parking, z którego wędruje się do lodowca. Droga jest łatwa, wiedzie wśród skał i w górę wodospadu. Bardzo przyjemna 40-to minutowa wędrówka.

 

 

Lodowiec jest przepiękny, mieni się odcieniami niebieskiego, fluoryzuje. Z jęzora lodowca cały czas wypływa woda tworząc u jego stóp szmaragdowe jezioro.

 

 

Gapimy się jak zaczarowani. Wtem widzimy jak z końca jęzora obłamuje się kawał lodu. Najpierw to widzimy a potem słyszymy ogromny huk jak wybuch. Lód z tumultem wpada do jeziora i znów zapanowuje cisza. WOW! Ale mieliśmy szczęście! Ludzie krzyczą z wrażenia, bo nie jesteśmy jedyni obserwujący to zjawisko.

Przed:

 

Po:

 

Schodzimy w dół jak na skrzydłach. Kawał lodu zrobił nasz dzień.

Jedziemy z powrotem wokół jeziora, a ponieważ w drugą stronę, to widoki są całkiem inne. Nie ma co się więc martwić, że czasem trzeba wrócić po śladach. Będzie to zupełnie inna droga. Stajemy na gotowanie z widokiem na jezioro i lodowiec. Zawekowany bigos od mamusi smakuje jak nigdy dotąd 🙂

 

 

Drogą nr 15 kierujemy się do kolejnego punktu wycieczki. Chcemy wjechać na szczyt Dalsnibba, aby z wysokości 1500 m oglądać Geirangerfjord. Droga okazuje się dość długa, wspinamy się coraz wyżej. Robi się późno i zimno, bardzo zimno…

 

 

Wjeżdżamy w teren zupełnie dziki, tylko skały i jeziora. Żadnej cywilizacji. Jesteśmy już dość zmęczeni. Szukamy miejsca na nocleg zanim się ściemni. Znajdujemy piękny parking z widokiem na jezioro Langvatnet przy zjeździe z drogi 15 na drogę 63 w kierunku Geiranger. Nie możemy tu jednak zostać. Po pierwsze nie ma internetu (to musi być dzicz, bo zdarza się to bardzo rzadko) oraz temperatura spadła do 7 stopni. Trochę przeginka.

 

 

Wsiadamy więc do auta i jedziemy dalej. Ku naszemu przerażeniu droga 63 wspina się jeszcze wyżej w górę, a temperatura nie rośnie. Nie mamy wyjścia i musimy minąć wjazd na Dalsnibbę, aby zjechać niżej serpentyną w kierunku miasteczka Geiranger leżącego w dolinie nad fiordem. Jutro wrócimy tu z powrotem, aby wjechać na szczyt. Wraz z obniżaniem się temperatura rośnie do znośnych 10 stopni. Widoki w okół są kosmiczne.

 

 

Znajdujemy miejsce spektakularne, kiczowate do granic możliwości. Tuż nad punktem widokowym Flydalsjuvet. A jednak prawdziwe, i to zdarza się nam. Jezu, czym zasłużyłam sobie na raj za życia? To trzeba uczcić duńskim Tuborgiem, jest jak szampan w kraju puszki piwa po 17 zł w promocji.

 

 

Dobranoc.

 

Jedna myśl na temat “W krainie lodowców: drogą 15 i 63.”

Możliwość komentowania jest wyłączona.