18 – 19 listopada 2017
Wjeżdżamy w połacie winnic, ciągną się jak okiem sięgnąć po obu stronach drogi, wspinają na wzgórza równymi, rdzawymi już o tej porze rzędami. W tle ośnieżone szczyty gór. Pięknie. Jest dawno po zbiorach, a winiarze czekają na nas z młodym winem. La Rioja.
Na nocleg w La Rioja wybraliśmy wioskę Elciego. Nie ze względu na jakieś wyjątkowe wino, ale ze względu na architekturę i to architekturę przez duże A. W tej malutkiej wiosce stoi budynek niezwykły. Wyrasta spośród starych zabudowań Elciego jak księżycowa stacja kosmiczna. Hotel należy do winnicy Marques de Riscal, a zaprojektował go nikt inny jak Frank Gehry, człowiek odpowiedzialny za tak spektakularne projekty jak Muzeum Guggenheima w Bilbao czy Beekman Tower w NY. Cóż za dziwne uczucie oglądać taki budynek na hiszpańskiej prowincji. Bo poza nim w Elciego życie toczy się typowym wiejskim rytmem i poza katedrą (ciągle zamkniętą podczas dwóch dni pobytu) nie ma w nim NIC. Ale to może i lepiej. Trzeba się skupić na piciu wina. I to robią przyjeżdżający tu goście.
La Rioja stała się znana dopiero pod koniec XX wieku, chociaż wino produkowało się tu jeszcze przed Rzymianami. Wszystko zaczęło się odkąd w latach 80 XX wieku stała się regionem politycznie autonomicznym jak Nawarra czy Kantabria jak również oficjalnie kontrolowanym regionem produkcji wina jak Bordeaux. Z resztą to winiarzom z Francji zawdzięcza La Rioja swój gwałtowny rozwój pod koniec XIX. To Francuzi z Bordeaux przenieśli tu produkcję wina po tym, jak winnice Francji padły ofiarą zarazy. To właśnie do potomków winiarzy z Bordeaux należy najstarsza winnica w La Rioja – Marques de Riscal z Elciego. Początkowo budynek projektowany przez Gehry’ego miał być spektakularną siedzibą prestiżowego producenta wina. Coś jednak poszło nie tak i aktualnie w budynku mieści się hotel należący do sieci Marriot International.
Wjeżdżając do Elciego od strony wschodniej budynek prezentuje się w całej swojej okazałości, chociaż z nie najładniejszej strony 😉
Od najładniejszej strony hotel można zobaczyć tylko z terenu winnicy, do której wstęp jest możliwy tylko podczas zwiedzania z grupą. Koszt 12 Euro od osoby, w tym degustacja wina. Komercyjnie, ale warto.
Pierwszego dnia nie było już miejsc na zwiedzanie wiekowej winnicy. Zapisaliśmy się więc na kolejny dzień i udaliśmy się na spacer po Elciego w celu degustacji naszego ulubionego wina. Miasteczko poza sezonem wyglądało na wymarłe. Jedynie spotykane gdzieniegdzie grupki podchmielonych miłośników młodego wina ożywiały nieco to senne miejsce. Większość bodegas było zamkniętych, widocznie poza sezonem turystycznym nie bawią się w gości. Na szczęście niektóre czekały na nas, aby zaprezentować swoje cenne produkty. Listopad to sezon eno-turystyki win młodych – joven. Na szczęście klasyfikację win hiszpańskich łatwiej przyswoić niż francuskich. Szczep – wiadomo – 90% to tempranillo, któremu wina z La Rioja zawdzięczają swój niepowtarzalny, owocowy smak. Mamy zatem wino młode – joven, które nie leżakuje wcale, jest dostępne i pijalne tylko przez kilka miesięcy od wytworzenia, następnie mamy wino crianza – najchętniej pite przez Hiszpanów wino, które leżakuje w beczce minimum pół roku, a potem w butelkach i najwcześniej może pojawić się w sklepie 2 lata od zbiorów, dalej mamy reservę – obowiązkowo rok w beczce, potem w butelce, najwcześniej w sklepie 3 lata od zbiorów, no i wreszcie gran reserva – obowiązkowo 1,5 roku w beczce dębowej i 3,5 roku w butelce. Roczniki to podstawowa informacja jakie to wino, jeśli jesteśmy koneserami wina. W tym roku dajmy na to wina będzie mniej i nie tak świetnej jakości, bo były upały i susze, więc ten rocznik nie będzie zapewne super udany. Jednak naród spożywający i produkujący najwięcej wina na świecie ma to gdzieś. W knajpie słyszymy najczęściej słowo crianza lub po prostu tinto (czerwone) lub blanco (białe), czasem barman zapyta o region, ale tylko w miejscach turystycznych. W lokalnym barze dostajesz wino lokalne, często z wielkiego kartonu lub beczki. Nigdy nie jest niedobre i zawsze tanie.
A więc spacerujemy po Elciego i zachodzimy najpierw do lokalnego baru serwującego wina z okolicy, a następnie do konkretnej winnicy. Próbujemy crianzy, reservy i gran reservy. Czujemy różnicę między crianzą i gran reservą, reserva umyka naszym kubkom smakowym. Do win zajadamy lokalne sery i jamon iberico, które pasują do lekkich win z La Rioja. Myśleliśmy, że wina te są takie głębokie i pełne smaku, jednak po poznaniu win z Bordeaux już tak nie myślimy. Nasze smaki uległy zmianie, a wina hiszpańskie zaczęły smakować lżej, owocowo, bezpretensjonalnie. Dojrzewająca szynka hiszpańska nie pasuje zupełnie do win z Francji. Połączenie wydaje się wręcz okropne. Fuj. Tak sobie gadamy, łazimy i pijemy wino.
Na koniec, już po zmroku, udajemy się do sąsiada – bodegi zlokalizowanej przy parkingu dla kamperów. Drzwi są zamknięte, ale w środku pali się światło i słychać rozmowę. Pukamy, po dłuższej chwili otwiera mężczyzna. Czy możemy spróbować wina? Pytamy. Tak, zapraszam. Wchodzimy, a gospodarz wskazuje miejsce przy dużym stole, na którym jest chleb, wędlina i wino. Przy stole siedzi inny facet ubrany w robocze ubranie ubrudzone winem. Zdaje się, że przeszkodziliśmy w towarzyskim spotkaniu tych dwóch. Wino znajduje się w naszych kieliszkach nagle i niepostrzeżenie. I tak spędzamy wieczór w towarzystwie dwóch Hiszpanów z Elciego.
Nasza degustacja kończy się świńskimi kawałami, czterema pustymi butelkami, miłością do młodego wina i pieśnią śpiewaną mi przez gospodarza wychwalającą piękno Elciego. Dowiadujemy się, że winnice, w których nabyliśmy wino to szit, że Gehry nie pasuje do Elciego, bo zasłania katedrę, konkurent z naprzeciwka to chciwy staruch, a małżeństwo sąsiadów potrafi walnąć do kolacji 10 butelek wina, więc nasze 4 to jakiś żarcik. Okazuje się, że to wszystko dzieje się po hiszpańsku, a my o tym zapominamy. Życie staje w miejscu, tu w Elciego.
Hasta pronto!