Altamira z niespodzianką

23 – 24 listopada 2017

 

Kantabria posiada bezcenny skarb. Altamirę.

Z Santander jedziemy 30 km na zachód, lekko wgłąb lądu do Santillana del Mar.

Altamira to jaskinia odkryta w latach 60 XIX w. przez spacerujących ojca i córkę. To dziewczynka miała zauważyć malowidła pokrywające sufit w jaskini. Odkrycie okazało się najważniejszym w dziejach badań nad prehistorią. Dlaczego? Okazało się bowiem, że malowidła pochodzą z kilku epok, powstawały pomiędzy około 35 600 r. p.n.e a 13 000 r. p.n.e. W sumie jaskinia była używana przez ludzi 22 000 lat! Oprócz malowideł domalowywanych przez kolejne pokolenia, w jaskini znaleziono przedmioty codziennego użytku również należące do różnych epok. Odkrycie Altamiry dla badaczy prehistorii  jest kluczowym i najważniejszym w dziejach. Co więcej, prace badawcze trwają tam nieprzerwanie od momentu jej odkrycia.

14 000 lat jaskinia była zasypana i to pozwoliło wnętrzu przetrwać w tak dobrym stanie do naszych czasów. Przedstawicielom współczesnej ludzkości wystarczyło jednak 100 lat, aby cenne skarby uległy zniszczeniu. Tłumy ludzi wchodzące bez jakiejkolwiek kontroli do jaskini spowodowały skoki wilgotności i temperatury, przez co malowidła zaczęły znikać. Co więcej, środowisko naukowców nie dawało wiary w autentyczność malowideł, tak dobrze były zachowane. Były za ładne po prostu. Uznano ich autentyczność dopiero po 30 latach badań.

Od lat 80 XX wieku ilość wejść do jaskini była z roku na rok ograniczana, aż w 2010 r. całkowicie zamknięto oryginalną jaskinię dla turystów. Tuż obok stworzono replikę. Odtworzono malowidła z tak zwanej „wielkiej sali” Altamiry.

Mimo, iż nie ogląda się oryginału, nie żałujemy wizyty w Muzeum Altamira. Tak ciekawej wystawy poświęconej historii prehistorycznej nie widzieliśmy (a byliśmy w Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie, więc wiemy o czym mówimy ;-)).

Altamira wraz z 16 innymi jaskiniami w Kantabrii, Asturii i Kraju Basków zostały wpisane na listę UNESCO. Nazywa się je „szlakiem jaskiń paleolitycznych Północnej Hiszpanii”. Skąd tyle jaskiń z paleolitu na północy Hiszpanii? Tego dowiadujemy się w Muzeum. Otóż okazuje się, że ludy wędrowały tędy uciekając przed zlodowaceniami, które co prawda nie ominęły Półwyspu Iberyjskiego, ale były tu łagodniejsze. Zupełnie jak niemieccy, francuscy i angielscy emeryci. Uciekają do Hiszpanii przed zimnem na północy 😉

W Muzeum dowiadujemy się również, że współczesny homo sapiens nie ma jednej linii przodków. Otóż człekokształtne rozwijały się w 3 innych kierunkach w czasach na siebie nachodzących, tworząc odrębne gatunki, które wyginęły z powodu nieumiejętności pokonania zmian klimatu lub też z powodu wybicia się nawzajem.  Na przykład neandertalczycy żyli przez jakiś czas równolegle z homo sapiens. Wyginęli jednak z nie do końca jasnych powodów. Na wystawie można oglądać ich wizerunki. Nie byli tak ładni jak my, musieli wyginąć.

Replika jaskini to właściwie inna jaskinia, w której pomalowano sufit malowidłami podobno identycznymi jak te w wielkiej sali Altamiry. Na suficie widzimy wizerunki zwierząt i ludzi. Są pięknie kolorowe, duże i wyraźne. Malowali je prawdziwi artyści, ile pracy włożyli w te dzieła biorąc pod uwagę, że nie dysponowali warsztatem malarskim z dzisiejszych czasów. Dodatkową atrakcją są cyfrowe efekty pozwalające zobaczyć w jaskini scenkę z życia sprzed 15 tysięcy lat. Nie spodziewałam się takiej sytuacji i, autentycznie, przestraszyłam się postaci poruszających się przede mną jak żywe. Strzelający ogień, rozmowa w dziwnym języku, ekstra sprawa!

 

Nie żałujemy wizyty w Altamirze z jeszcze jednego powodu. 2 km od jaskini znajduje się niezwykłe miasteczko – Santillana del Mar. Zatrzymaliśmy się w nim na nocleg, są tu dwa campingi. W sezonie turystycznym przeżywa zapewne nieludzkie oblężenie, ale dziś jest cudownie senne i prowincjonalne. 1200 lat temu benedyktyni przywieźli tu relikwie św. Julianny i zbudowali dla nich niewielkie sanktuarium. Wokół niego osiedliły się bogate rodziny chcące ocierać się o świętość. Tak powstała piękna wioska pełna rezydencji z piaskowca, brukowanych ulic, zacienionych alejek. Nie jest to starówka w wiosce, to jest stara wioska, oprócz tych starych murów, miasteczka dalej nie ma. Turystyka jest tu chyba najważniejszym źródłem utrzymania większości. W sklepikach można kupić wszelkie lokalne produkty rękodzieła jak i spożywcze. Warto. Sery, miody, cydr są po prostu najlepsze.

 

 

 

Tradycyjnie cydr pije się w wysokich, cienkich szklankach. Nalewa się go z wysoka. Rozpryskiwane naokoło nikomu nie przeszkadza. Stół zostanie wytarty (lub nie, ale dalej nikomu to nie przeszkadza). Cydr jest wytrawny, mało gazowany. Prosty, niewyszukany trunek. Lepszy w lecie według mnie. Jednak w Kantabrii i Asturii piją go cały czas. Taki lokalny patriotyzm i tradycja. Tu się pije cydr.

Wracamy na wybrzeże oglądać pierwszy, szalony projekt pana Gaudiego i jeść wyborne owoce morza.

Bye bye

 

P.S.

Tak się je obiad 23 listopada w Kantabrii.